Wyjazd do Opola na zlot tuningowych samochodów ciężarowych MASTER TRUCK wymyślił Waldek i to już w ubiegłym roku, ale wtedy jakoś nikt nie pojechał. W tym roku, na początku maja, Waldek po raz drugi zaproponował ten wyjazd i tym razem zebrało się kilku chętnych. Pojechało osiem osób: Waldek, Stelmach, Kluska i Gepard oraz Zbimag z synem Matim, Paweł i ja, czyli Piotr. Miał jechać z nami Zibi, ale nie dał rady z pracą. Wyjechaliśmy w sobotę o 8 rano, przy pięknej słonecznej pogodzie. Mimo wczesnej godziny temperatura była wysoka, więc połowa jechała na krótki rękawek. Przed Wrocławiem był króciutki postój na CPN-ie, a potem przerwa w McDonaldzie na autostradzie. Obwodnica Wrocławia robi wrażenie, trzypasmowa autostrada, to jest to. Można zapomnieć o czterdziestu krzyżówkach ze światłami, teraz przejazd przez Wrocław, to czysta przyjemność. Za bramkami mogliśmy nieco odkręcić, tak aby zębatka najwyższego biegu mogła się w końcu trochę pokręcić tak jak jej koleżanki. Przy zjeździe z autostrady miła niespodzianka, opłata za odcinek Wrocław – Opole, to całe 3,50 zł ! Po zjeździe z autostrady jeszcze kilkanaście kilometrów i oto dojechaliśmy. Było małe zamieszanie z zakwaterowaniem nas w odpowiednim miejscu. Dostaliśmy identyfikatory oraz talon na napój. Po jakimś czasie zdaliśmy sobie sprawę, że chyba wzięto nas za jakąś inną grupę motocyklową, no ale to już było po południu i nie było sensu wyjaśniać takich drobiazgów. Rozbiliśmy namioty w cieniu drzew, licząc na małą adrenalinę w czasie burzy, bo zakładałem, że tak jak u nas, codzienna lub raczej conocna burza to standard w Opolu. Po rozpakowaniu się i przebraniu w lekkie rzeczy ruszyliśmy na obchód, a było co oglądać. Wielki plac usytuowany przy lokalnym lotnisku trawiastym. Startowały szybowce i małe samoloty, można było obejrzeć dwupłatowiec z drugiej wojny światowej, dziewięciocylindrowy silnik robił wrażenie. Na placu głównym sto kilkadziesiąt ciężarówek, od bardzo starych pojazdów po najnowsze modele, kilka sportowych aut, do tego konkursy, muzyka, pokazy oraz wiadomo – jedzonko i picie. Jednym słowem, było co oglądać, publiczność dopisała, było naprawdę mnóstwo ludzi. Pod wieczór zaczęło padać i trochę się ochłodziło, na całe szczęście, bo było za gorąco. Nasze namioty było fachowo rozbite, więc ulewa nie zrobiła na nas większego wrażenia, gdy przestało padać ruszyliśmy po raz drugi na obchód, robił się już zmierzch i właściciele aut zaczęli zapalać światła, ciężarówki mają sporo oświetlenia, robiły wrażenie. Wieczorem, o godzinie 23 był pokaz tańca z ogniem, no i konkurs świateł. Wygrał czeski pojazd: Gwiazda Północy (rok temu drugie miejsce). Około pierwszej poszliśmy grzecznie spać, a rano pobudka, prysznic i powolne pakowanie. Odniosłem wrażenie, że rozbijanie namiotów poszło nam dużo sprawniej niż ich zwijanie, ale to pewnie dlatego, że rano nie było się gdzie spieszyć. Wracaliśmy w dwóch grupach, bo Darek miał o 14-tej mecz, razem ze Zbimagiem i Pawłem wyjechaliśmy trochę wcześniej niż Waldek, Stelmach i Kluska. W drodze powrotnej również świeciło słońce, ruch był niewielki, droga szybko minęła. Jeżeli ktoś nie był, a lubi takie klimaty, zachęcam do uczestnictwa z tym zlocie za rok. Dużą atrakcją jest pokaz świateł, więc warto zostać na noc, ale jeżeli ktoś nie chce spać w namiocie, można przyjechać tylko na sobotę, też warto! Dziękuję chłopakom za wspólny wyjazd i świetną zabawę, warto było pojechać!
[nggallery id=142]