Celem naszej wczorajszej podróży był późnogotycki zamek położony w pobliżu wsi Grodziec, niedaleko Legnicy. Z Leszna mieliśmy do pokonania trasę liczącą niecałe 140 km, koleżanki i koledzy z Kościana oraz z Piasków, mieli nieco dalej. Spotkaliśmy się wszyscy na parkingu przy salonie Kawasaki w Lesznie i po krótkiej odprawie, około godziny 10 rano, ruszyliśmy w trasę. Było w sumie dwadzieścia pięć motocykli, zastanawialiśmy się, czy podzielić grupę na 2-3 części, czy próbować jechać razem. W niedzielę jest zawsze mniejszy ruch, więc postanowiliśmy pojechać jedną ekipą. Prowadził Paweł i jego niezawodna nawigacja, zamykał Stelmach z Elką. Zibi i Krzysztof blokowali krzyżówki i ronda. Ruch był faktycznie niewielki, więc nie było problemów z przejazdami przez większe miejscowości. Pierwszy postój zrobiliśmy sobie na parkingu za Głogowem, były problemy z kubkami do kawy, Pani w barze nie miała takiej ilości, ale jakoś daliśmy radę i po krótkiej przerwie ruszyliśmy dalej w trasę. Po drodze był jeszcze jeden krótki postój. Końcówka drogi była trochę wyboista, ale bardzo malownicza, odkręcił się jakiś element przy jednym z motocykli. Normalna sprawa, po chwili ruszyliśmy dalej. Po dotarciu na miejsce, okazało się, że ostatni kilometr trzeba ostro podjechać pod górę, asfalt wąski, dużo piachu, dookoła las, było ciężko, ale motocykle dały radę. Na miejscu piękny widok, zamek może nie jest ogromny, ale ładnie zachowany, poza tym na dziedzińcu był organizowany w tym dniu piknik rodzinny. Była scena, dwuosobowy zespół, zagrali nawet „Wehikuł Czasu”, pewnie specjalnie dla nas, bo potem repertuar był nieco inny. Na miejscu był też bar, Pani była zaskoczona taką ilością turystów, więc przygotowanie jedzonka trochę trwało, ale prędzej czy później, wszyscy zostali obsłużeni. Na miejscu byliśmy przed czternastą, a przewodnik oprowadzał grupę co dwie godziny, dla nas przypadła godzina piętnasta, więc była ponad godzina na konsumpcję i inne przyziemne potrzeby. O piętnastej ruszyliśmy zwiedzać komnaty i dziedziniec. Przewodnik fajnie opowiadał, pokazał nam wyjątkowo zbrojownię, która nie zawsze jest udostępniana dla oglądających. Zwiedzanie trwało ponad godzinkę. Zrobiło się po szesnastej i czas było wracać. Wszyscy szczęśliwie zjechaliśmy z góry i ustawiliśmy się do drogi powrotnej. Po kilkuset metrach nastąpiło małe zamieszanie, część grupy pojechała inną drogą, tak prowadziła nas nawigacja Pawła, natomiast druga część grupy pojechała inną drogą, tą samą, którą przyjechaliśmy. Na szczęście szybko się połapaliśmy i aby się nie cofać, umówiliśmy się wszyscy na stacji benzynowej w Złotoryi. Tam kilka osób zatankowało, a ekipa z Piasków się z nami pożegnała, ponieważ zdecydowali, że po drodze do Głogowa odbiją w stronę Rawicza i pojadą inną drogą do domu. Reszta miała jechać przez Głogów i Wschowę. Tak też się stało, ruszyliśmy ze Złotoryi, po drodze Grupa Wolnych Jeźdźców odbiła na Rawicz, a my pojechaliśmy w stronę drogi dwupasmowej. Tutaj spotkała nas mała przygoda, Intruder Józka nagle zgasł w czasie jazdy. Stanęliśmy na poboczu i przypomniała mi się poranna rozmowa z Józkiem, który opowiadał, że dwa lata temu, na tej samej trasie padł mu regulator napięcia w jego motocyklu. Prawdopodobnie teraz stało się to samo. Jednak szybka akcja podmiany akumulatorów i ruszyliśmy dalej. Za Głogowem, na stacji benzynowej był ostatni postój. Tam się pożegnaliśmy i podziękowaliśmy sobie za wspólnie spędzony dzień. W Lesznie ekipa ze Śmigla, Kościana i okolic odbiła w lewo, a ja z Pawłem i z dziewczynami w prawo.
Muszę przyznać, że tym razem pogoda nam dopisała. W sobotę mówiłem Pawłowi, że przez cały tydzień było pięknie, a w sobotę raz po raz kropi. Bałem się, że w niedzielę będzie burzowo. Na szczęście nic z tego, była piękna, słoneczna pogoda, w sam raz na taki wypad. Dzisiaj, czyli w poniedziałek, jest pochmurnie i raz po raz kropi. Los nam wczoraj dopisał, zarówno z pogodą, jak i z bezpieczeństwem. Jechaliśmy dużą grupą, ale ostrożnie i z głową. W imieniu Grupy Stop Śmierci, bardzo dziękuję ekipie z Piasków, że zechcieli z nami pojechać. Dziękuję również pozostałym osobom, nie zrzeszonym w naszym klubie, że zdecydowali się na wspólny wypad razem z nami. Mam nadzieję, że wszyscy się dobrze bawili, było sporo jazdy, bo około 300 km, było też zwiedzanie zamku, czyli trochę historii, no i przede wszystkim mogliśmy razem spędzić czas i pogadać o tym i o tamtym.
Pozdrawiam Was wszystkich i do zobaczenia na kolejnej wyprawie!
Piotr
[nggallery id=195]
Jestem bardzo zadowolony z wyjazdu. Towarzystwo super!!! Polecam wszystkim wyjazdy z grupą motocyklową " STOP ŚMIERCI ".