Temat odwiedzin naszych znajomych Eli i Józka w Bogatyni kiełkował u nas od dawna aż wreszcie decyzje zapadły wyznaczono termin i się rozpoczęło!!! Kris z Gośką podpowiedzieli by zabrać ze sobą prezenty dla rodziny, której pomagaliśmy odbudowywać domostwo po powodzi w 2010 roku. Powstała lista i zwożono dary. Materia przerosła nasze oczekiwania i powstał problem jak to wszystko załadować w nasze motocykle. I znów nieodzowny Kris zadryndał do Futrzaka i temat był załatwiony (Marcin zgodził się z Marzenką pojechać samochodem zabierając prezenty). Prognozy niedzielne zapowiadały się pomyślne i tak też było. W Kościanie na starcie stanęli: Janusz z Kasią, Kris z Gośką, Monia,  Matuch (Ewelina niestety musiała zostać z chorą córką), Zibi z Honią, Damian, Maniuś, Guma, Marek, Piotr no i oczywiście ja z Elunią. Ruszyliśmy parę minut po siódmej zabierając po drodze Tomka z Hanią, Zbimaga oraz Marcina z żoną a w Lesznie dołączyli Paweł z Karlą. Trasa przebiegła bezproblemowo. Po drodze kilka krótkich przerw i przed południem byliśmy na miejscu. No tak nie do końca bezproblemowo bo przy zjeździe z autostrady praktycznie 30 km przed miejscem docelowym część motomaniaków przegapiła zjazd i znalazła się za granicą. Ale szybko znaleziono nawrotkę i po chwili byliśmy razem. Gospodarze wiedzieli o przyjeździe tylko Krzyśka i Gosi więc byli mile zaskoczeni tak licznym naszym przybyciem. Gorące powitania, rozładunek prezentów kawka i słodkie w ogrodzie i opowieści gospodarzy jak to było w 2010 roku. Czas mile upływał a że mieliśmy jeszcze w planach odwiedzić  Harrachov więc trzeba było się powoli zbierać jeszcze tylko kilka słów od Pana Prezydenta wręczenie statuetki i w drogę. Paradą przez Bogatynię i dalej podziwiać czeskie widoki i prostować zakręty. Na którymś rondzie po czeskiej stronie stwierdziłem, że mój sprzęt zaczyna się „walić” na boki. No cóż myślę pada łożysko koła przedniego ale co tam trza jechać.   Harrachov przyjął nas pięknymi widokami, gdzie po obfitym posiłku zasiedliśmy w siodła i heja. Krótki postój w Szklarskiej Porębie a tam wspominki klubowych wyjazdów z lat poprzednich, mała podpórka a że dzień szybko upływał pomknęliśmy dalej. Za Głogowem ostatni postój gorące pożegnania i przed 21-szą dotarliśmy do domku.

 Dziękując wszystkim obecnym na tym wyjeździe i tym nieobecnym, którzy przyczynili się do radosnych chwil spędzonych w Bogatyni przytoczę słowa gospodarzy których odwiedziliśmy – „wszyscy motocykliści z GM „STOP ŚMIERCI” Kościan są naszymi dziećmi” i myślę, że słowa te oddają sens naszego wczorajszego wyjazdu.

Stelmach.

[nggallery id=203]