Pomysłodawcą tego wyjazdu był Sławek Furowicz. W lipcu zaproponował MEGA ATRAKCJĘ – spływ pontonami rzeką Bóbr! Wyjazd zaplanowany był na połowę września, miejscem docelowym miała być wieś o cudacznej nazwie – Pławna Dolna. Napisałem "miała być", ponieważ pogoda spłatała nam psikusa i cały plan diabli wzięli. Ponieważ przez ostatnich kilka tygodni nie padało, wody w rzece było zbyt mało, aby zorganizować spływ. W ten sposób, główna atrakcja wyjazdu stanęła pod znakiem zapytania, a tym samym cały wyjazd. Ponieważ jednak część z nas miała już zaplanowane urlopy, postanowiliśmy pojechać mimo wszystko. Zmieniliśmy cel podróży z Pławnej Dolnej na Szklarską Porębę, wychodząc z założenia, że w większej miejscowości będzie więcej atrakcji. Logistyką w Szklarskiej zajęli się Piotr i Anita. Jak na złość, dwa dni przed planowanym wyjazdem pogoda się zmieniła i … zaczęło padać. Niestety zbyt późno, aby w rzece pojawiło się więcej wody.
Trzy pary pojechały w czwartek. Dwa motocykle i samochód. Te osoby mogą się pochwalić zwiedzaniem Zamku Czocha – warowni granicznej zbudowanej na pograniczu śląsko-łużyckim w latach 1241-1247. Z tego co wiem (chociaż nigdy tam nie byłem), zamek zachował się w bardzo dobrej kondycji, kręcono tam sceny do filmów "Wiedźmin" oraz "Tajemnica twierdzy szyfrów".Kolejni uczestnicy dojeżdżali sukcesywnie w piątek, część rano, część w południe. Ja byłem w tej pierwszej grupie. W piątek rano była mgła, ale nie padało. Dojechaliśmy około 10-tej, w sam raz, aby zaraz po zakwaterowaniu ruszyć na Szrenicę i dalej, na czeską stronę. W górach było pięknie, chmury gdzieś odpłynęły i można było raz po raz podziwiać piękne widoki. Z tego co obliczył Piotr, wędrowcy pokonali około 25km. Paweł, Karolina i Elka jeszcze więcej, ponieważ rozpoczęli wędrówkę wcześniej i dotarli nieco dalej. Ja niestety musiałem się uznać za pokonanego, z uwagi na dopiero co wyleczone kolano. Kilometr za schroniskiem na Szrenicy odłączyłem się od grupy i wróciłem do pensjonatu. Tutaj było już gwarno i wesoło, ponieważ na miejsce dotarła reszta ekipy. Wieczorem część osób poszła na kolację, a część została na miejscu, w pokoju Hani i Tomka, prowadząc ożywione dyskusje, które trwały do trzeciej nad ranem. Oprócz dyskusji, dowcipów i anegdot, razem ze Sławkiem słuchaliśmy końcówki "nieśmiertelnej" listy przebojów programu trzeciego, z tego co pamiętam, na trzecim miejscu uplasował się świetny utwór Black Sabbath pod tytułem "GOD IS DEAD?", a na pierwszym Depeche Mode i "SHOULD BE HIGHER". W sobotę od rana padał deszcz. Przed południem część grupy poszła na spacer po Szklarskiej Porębie, część została i odpoczywała w pensjonacie, a kilka osób zdecydowało się na wyjazd do Karpacza i odwiedziny w Hotelu Gołębiewski. Główne atrakcje to świetny kompleks basenowy (zjeżdżalnie, sauny, siłownia, jacuzzi, itp.) oraz kręgielnia. Wieczorem kolacja w terenie oraz impreza integracyjna w sali restauracyjnej pensjonatu. Jak zwykle było wesoło, głośno i tanecznie. W niedzielę po śniadaniu pakowanie. Pogoda była pochmurna, ale nie padało. Nie było więc na co czekać i korzystając z tego, że jest w miarę sucho, pożegnaliśmy się z właścicielką pensjonatu i ruszyliśmy do domu. Podróż minęła bez deszczu. Było spokojnie i bezpiecznie, wszyscy dotarliśmy do celu. Dziękuję wszystkim za miłe towarzystwo. Podziękowania od całej grupy dla Sławka, pomysłodawcy wyjazdu.
Pozdrawiam – Piotr
[nggallery id=236]
[nggallery id=234]